Wracamy. Czy może raczej, zaczynamy od nowa. Częściej, ale krócej :)
Klu:No i co? Spodziewałeś się takiego filmu?
Cich: Nie. Po tytule i opisie na filmwebie nie było szans. Tymczasem świetny film. Jeden z tych przypadków, kiedy dzięki kinu poznajemy fascynującą prawdziwą historię i książkę, którą mogliśmy przeczytać już dziesięć lat temu.
Klu: Historia rzeczywiście inspirująca, ale mnie ujął przede wszystkim sposób jej podania. Delikatny, uroczy film o sprawach wykraczających poza moją zdolność empatii i zrozumienia. Z resztą, nie tylko moją - kilka postaci w filmie starało się odnieść doświadczenie Jean-Do do swoich własnych przeżyć, ale moim zdaniem pudłowali za każdym razem. A po książkę pewnie się jutro wybiorę - mówiłam ci po seansie, jak bardzo podobało mi się każde zdanie wymrugane przez JD.
Cich: Przypadek człowieka, który po wylewie zachowuje pełną świadomość, ale jedyną częścią jego ciała, która nie jest sparaliżowana, jest lewe oko, jest na swój radykalny sposób stworzony, by opowiedzieć o nim językiem kina. Reżyser potrafił to zrobić.
Klu: Reżyser i operator - nie zwróciłam uwagi przed wyjściem do kina, że to będzie dominium Kamińskiego. Narracja w tej ostatecznie statycznej sytuacji to jedna wielka feeria barw, lekko zamglonych wspomnień, ułomnego spojrzenia na świat jednym okiem. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Czasem nachodzi mnie myśl, że wszystko już było, ale na szczęście tak nie jest.
Cich: Mnie zadziwiła główna postać, tak różna od bohatera "W stronę morza" Amenabara, hiszpańskiego filmu o eutanazji. W "Motylu i skafandrze" ten temat pojawia się w tylko jednym zdaniu i potem bezpowrotnie znika.
Klu: Na szczęście - dzięki temu pominięciu film skupił się na czymś zupełnie innym - zaryzykuję - na granicach wolności człowieka, roli pamięci i więziach, które są w stanie przetrwać bardzo wiele.
Cich: Mi w kinie przypomniał się dzisiaj teledysk Metaliki "One". W dzieciństwie nie mogłem przestać myśleć o filmie, puszczanym w tle, który pokazywał podobną sytuację. Znaleźć się w takim "skafandrze" to chyba najbardziej przerażający koszmar. Teledysk, po obejrzeniu filmu, wydaje się śmieszny, ale mi naprawdę zapadł w pamięci.
Klu: No to jedziemy:
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
1 comment:
film, który wywarł na mnie wielkie wrażenie
najbardziej jednak zapadnie mi w pamięć grupa młodych osób, które siedziały za mną w kinie
na początku filmu były śmiechy, przepychanki, a po filmie siedzieli wbici w fotele, jeszcze chwilę po zakończeniu projekcji
Post a Comment